Fabryka benzyny syntetycznej w Policach

Jak zdobywano Szczecin?

U schyłku wojny w 1945 r. nasze tereny stały się jedną z głównych aren walk między wojskami niemieckimi a polskimi i rosyjskimi. Przez Szczecin wiódł szlak bojowy na Berlin, którego zdobycie wiązało się z ostatecznym pokonaniem III Rzeszy. Stąd nasze miasto miało strategiczne znaczenie i było przez Niemców zaciekle bronione.

Już w styczniu 1945 r. wojska rosyjskie powoli zaczęły wkraczać na Pomorze Zachodnie. Pierwszą z zasadniczych przeszkód były potężne umocnienia Wału Pomorskiego, które znacząco utrudniały dostęp aliantom do ziem niemieckich bliżej Odry. 11 lutego zakończyły się bitwy o Wał Pomorski – Rosjanie mieli otwartą drogę na miejscowości nadmorskie oraz położone w pobliżu Szczecina. Ciężkie walki toczyły się o Goleniów, Trzebiatów i Kamień Pomorski. Podczas obrony Stargardu życie straciło 4 tysiące niemieckich żołnierzy. 8 marca siły rosyjskie znalazły się na rogatkach Szczecina – Niemcy przygotowali jednak potężne siły, mające ostudzić zapał Rosjan.

Walki o Dąbie

Niemieckie dowództwo nie dopuszczało do siebie myśli, że Szczecin może zostać wyrwany z rąk III Rzeszy. Aby nie dopuścić do takiego obrotu rzeczy, w Dąbiu zgromadziły się potężne siły, chyba ostatni raz tak liczne podczas tej wojny. Dwa korpusy, w skład których wchodziły dywizje SS, dywizje pancerne, a nawet dywizja spadochroniarzy. W sumie dwanaście dywizji wspomaganych przez artylerię i lotnictwo – tak prezentowały się zmobilizowane siły. Należy jednak pamiętać, że wiele jednostek nie posiadało kompletu żołnierzy ze względu na wcześniejsze zniszczenia, natomiast inne dysponowały jedynie młodymi i niedoświadczonymi żołnierzami, dopiero co zaciągniętymi do armii. Wydawało się jednak, że nawet tak niedoświadczeni żołnierze, zebrani jednak w tak wielkiej grupie, stawią Rosjanom dzielny i skuteczny opór.

 

Siły radzieckie dotarły na linię frontu 8 marca. Już wkrótce dołączyły do niej 2 polskie formacje – 2. dywizja artylerii i 1. samodzielna brygada moździerzy. Tak przygotowane wojsko ruszyło do ataku. O ile zajęcie Śmierdnicy i Płoni obyło się bez większych problemów, o tyle w przypadku Dąbia Niemcy stawiali zaciekły opór. Walki okazały się bardzo krwawe po obu stronach barykady. Niemcom udało się nawet wyprowadzić kontratak, który dodatkowo osłabił rosyjskie siły i zmusił generała Żukowa do przerwania działań i przegrupowania wojsk. Tym razem zdecydowano wykorzystać pełnię możliwości rosyjskiej i polskiej artylerii. Na linii frontu zgrupowano wszystkie dostępne armaty i moździerze. Na 1 km było ich nawet 280! 14 marca „ryknęły” one wszystkie naraz swoimi ładunkami, wywołując niewyobrażalny huk, który spowodował u żołnierzy przejściowe problemy ze słuchem. Tak przeprowadzona ofensywa pozwoliła rozbić całkowicie 10. Dywizję Pancerną SS w Kijewie, jednak wciąż nie rozstrzygała sprawy Dąbia. Niemcy bronili się tutaj nieustępliwie – sprzyjała im również gęsta zabudowa, pośród której Rosjanie nie mogli wykorzystać czołgów czy artylerii. Jak wspominali żołnierze, biorący udział w tamtych zmaganiach, trzeba było zdobywać każdy dom oddzielnie, każdego dnia front posuwał się o kilkadziesiąt metrów zaledwie. Przy tym dokonywano oczywiście niepoliczonych zniszczeń. Bitwa trwała 24 godziny na dobę, walczono wszędzie, i w stojących jeszcze budynkach, i w rumowiskach i ruinach, jeżeli zabrakło nabojów, to na bagnety. Dopiero 20 marca, gdy inne rosyjskie wojska przełamały linię oporu w Gryfinie i ruszyły na pomoc pod Dąbiem, Niemcy zaprzestali straceńczej defensywy i przeszli na lewobrzeżną stronę miasta, wysadzając za sobą wszystkie mosty. Walka o niewielką wieś, jaką było Dąbie w okresie II wojny światowej, pochłonęła wśród Armii Czerwonej aż 7 tysięcy żołnierzy, czyli trzecią część wszystkich poległych czerwonoarmistów w zdobywaniu Pomorza Zachodniego. Jeszcze gorzej było po stronie niemieckiej – tutaj śmierć poniosło 40 000 żołnierzy, a kolejnych 12 000 trafiło do niewoli. Niemcy stracili 126 czołgów i 300 dział. Jednocześnie też zostali zmuszeni do oddania pola aliantom.

Dąbie po wojnie

 

Gdy Dąbie przestaje być terenem walk pomiędzy Rosjanami i Niemcami, w pełni uwidacznia się skala zniszczeń. Nie ma praktycznie domu, a tym bardziej ulicy, która nie byłaby naruszona nabojami, bombą albo moździerzem. Ludność, przesiedlana tutaj tuż po wojnie, zastała widok przypominający bardziej wojenne pobojowisko niż małe miasteczko. Wszędzie wokół walały się jeszcze zanieczyszczenia i odpady, powstałe podczas walki. Ulice poprzecinane były okopami i barykadami, utrudniającymi wrogowi przemieszczanie się wzdłuż nich. Jedynie w ścisłym centrum Dąbia znajdowało się kilka niezniszczonych budynków, które tanim kosztem można było przywrócić do stanu używalności. Efekt pustki potęgowali Rosjanie, którzy zabierali z domów i ulic wszystko, co mogło stanowić jakąkolwiek materialną wartość. Pierwsi osadnicy mieli pełne ręce roboty, aby zapewnić sobie chociażby spełnienie podstawowych potrzeb. Sam proces odbudowy trwał około 20 lat – dopiero po takim czasie Dąbie przypominało tę miejscowość, którą było przed wojną.

Forsowanie Odry

Zjednoczone siły polsko – rosyjskie usunęły Niemców z prawobrzeżnej części Wielkiego Szczecina. Nie zmieniało to jednak faktu, że pełne zwycięstwo nastąpi dopiero po zdobyciu lewobrzeża, na którym zamieszkuje znakomita większość szczecinian. W kwietniu rozpoczynają się próby sforsowania Odry – wobec zniszczenia przez Niemców wszystkich mostów nie było innej możliwości przekroczenia nurtu rzeki. Walki na południe od Szczecina rozpoczęły się już w styczniu 1945 r. – ciągnęły się w pasie od Wrocławia, przez Oławę, Ścinawę i Brzeg, aż po Nową Sól. W lutym działania przeniosły się bliżej Szczecina, bezpośrednio na 1. i 2. Front Białoruski, ustalony na linii Odry. Walki trwały tym razem na długości Odry od Kostrzyna do Widuchowej. Rzeka ta była strategiczna z kilku powodów. Dla Niemców stanowiła bardzo dobrą, naturalną linię obrony, która po wysadzeniu większości mostów była dla aliantów praktycznie nie do przejścia. Ponadto do pewnego momentu stanowiła ona bardzo istotny szlak przewożenia węgla z Górnego Śląska, potrzebnego w całym niemieckim przemyśle zbrojeniowym. Wraz z utratą kolejnych ziem przez Niemcy zarówno wydobycie, jak i transport węgla okazały się niemożliwe.

 

W forsowaniu Odry wsławiła się m. in. I Armia Wojska Polskiego. W połowie kwietnia odbyła ona blisko 200 km marsz znad terenów morskich do linii Siekierki – Gozdowice – Moryń, z której miały być podejmowane działania zbrojne celem przedostania się na drugą stronę Odry. 16 kwietnia ruszyła właściwa ofensywa, do której rzucone zostały wszystkie siły 1. Armii Wojska Polskiego. Historycy oceniają, iż była to decyzja polityczna – Rosjanie wiedzieli, iż przeprawa przez potężną rzekę z rozlicznymi rozlewiskami, wałami i śluzami, o zdradliwym dnie i do tego pod ostrzałem wroga jest morderczym zadaniem. Stąd zostały do niego powołane polskiej jednostki, których Stalin i inni rosyjscy decydenci szczególnie nie żałowali. Krwawe walki trwały 4 dni i pochłonęły życie ponad 2000 polskich żołnierzy. Dzisiaj ich pamięć przypomina nam cmentarz w Siekierkach, na którym pochowano dzielnych zdobywców Odry. Równie ważną pamiątką jest też replika słupa granicznego w Czelinie, który wbili polscy żołnierze na nowej granicy polsko – niemieckiej 17 kwietnia 1945 r. Autentyczny słup trafił do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, jako jeden z najcenniejszych eksponatów polskiej państwowości. Gdy 20 kwietnia 1. Armia WP osiągnęła wyznaczony przyczółek po zachodniej stronie Odry, Niemcy musieli się poddać – droga na Berlin była praktycznie otwarta, choć wciąż pozostawało wielkie miasto wojewódzkie – Szczecin, którego obrona właśnie dogorywała.

Zdobycie Szczecina

Walki o przeprawienie się na drugą stronę Odry trwały w okolicach Szczecina równolegle do tych w Siekierkach. Tutaj działania rozpoczęły się odrobinę wcześniej – w nocy 14/15 kwietnia 1945 r. Rosjanie, przygotowane przez nich pułki piechoty, artyleria i moździerze miały przed sobą bardzo trudne zadanie. Należało sforsować teren Doliny Dolnej Odry, czyli miejsce, w którym Odra maksymalnie rozszerza swój bieg, jednocześnie tworząc sieć rozlewisk, porozdzielanych różnymi wałami i innymi przeszkodami – był to jeden z najgorszych, możliwych do przewidzenia scenariuszy. Jednocześnie żołnierze wciąż znajdowali się pod silnym niemieckim ostrzałem. 16 kwietnia ruszyły pierwsze oddziały, próbujące przebić się chociażby do linii Odry Zachodniej. Największe problemy sprawiał transport dział artyleryjskich – rzeka i rozlewiska, zalane akurat po wiosennych roztopach, stanowiły nie lada wyzwanie – ciężkie wozy co rusz zapadały się w błocie i konieczne było ich ponowne wyciąganie, nawet po kilkadziesiąt razy. Duży problem stanowiły też niemieckie punkty obrony, usytuowane w specjalnie przygotowanych filarach autostrady na wysokości Siadła Dolnego i Moczył. Niemcy mogli stamtąd dokonywać ostrzałów, pozostając praktycznie niezauważonymi. Rosjanie szybko jednak to zauważyli i postanowili jak najszybciej zmusić Niemców do kapitulacji. Stało się to 17 kwietnia, gdy rosyjski pułkownik Abiłow nakazał wrzucić przez otwory strzałowe do środka schronu odbezpieczone granaty, które wywołały w środku pożar i zadymienie. Po chwili w okienku pokazała się biała flaga. Jak się po chwili okazało, dowódca schronu zastrzelił się, ponadto w schronie znaleziono 20 osób martwych, 37 rannych. Pozostałych 12 całkowicie zdrowych żołnierzy wzięto do niewoli. W kolejnych dwóch dniach Rosjanie posuwali się naprzód, wprowadzając kolejne oddziały. Na nic zdały się dwa niemieckie kontrataki, które zostały rozgromione przez przeważającą Armię Czerwoną. 18 kwietnia zajęto wały ochronne przy Odrze Zachodniej, natomiast 19 kwietnia, po zdobyciu mostu kolejowego w Podjuchach, Rosjan dzieliły od pokonania Odry Zachodniej tylko schrony bojowe w filarach drugiego mostu na autostradzie. 20 kwietnia z samego rana rozpoczęło się ostateczne naparcie. Pierwszym sygnałem była sprowokowana walka z Niemcami nad kanałem w Kurowie, która miała odwrócić ich uwagę od głównej linii frontu. Korzystając z chwili nieuwagi przeciwnika, rosyjska artyleria, rozstawiona na wale obronnym wzdłuż brzegu Odry, rozpoczęła o 6:30 45-minutowe przygotowanie artyleryjskie. Po tym czasie od brzegów odbiły rosyjskie łodzie desantowe. Po kilku minutach znalazły się one po stronie nieprzyjaciela. Tam czerwonoarmiści wzięli kilku niemieckich żołnierzy do niewoli. 20 kwietnia trwały walki o każdy kolejny fragment ziemi. Osłabieni Niemcy stawiali zaciekły opór, jednak chaos panujący podczas obrony i opóźnione przybywanie kolejnych jednostek powodowały, że coraz bardziej musiały one ustępować pola. Rosjanie najpierw zmusili do ustąpienia niemiecką załogę ostatniego schronu w filarze autostrady, następnie zdobyły Siadło Dolne, następnie dotarły do Moczył, gdzie stoczyły walkę z Niemcami. Rosjanie rozłożyli tam na dachach domów karabiny maszynowe i oczekiwali na rozwój wypadków. Próbowali przedostać się do Kamieńca, jednak zostali zatrzymani wpół drogi przez oddziały niemieckie. 21 kwietnia Rosjanie odpierali kontrataki niemieckie, poza tym zdobyli Kurów i wysłali oddział w stronę Przecławia. Tego samego dnia popołudniu po przerzuconym naprędce przez Odrę moście pontonowym przejechały jednostki 70. Armii i 2. Armii Uderzeniowej. Wobec tak dużych sił, które swobodnie pokonały Odrę, dalszy niemiecki opór był bezsensowny.

 

25 kwietnia, na wieść o sukcesie Armii Czerwonej w forsowaniu Odry, Szczecin opuścił gauleiter (przywódca) Pomorza Franz Schwede – Coburg. Następnego dnia zostało poddane praktycznie bez walki 65. Armii generała Batowa. W ten sposób zakończyła się II wojna światowa na naszych terenach.

Polska czy nie Polska?

Co prawda od kwietnia 1945 r. Szczecin znajdował się w granicach Polski, nie było jednak pewne, czy tak zostanie. Układy z Jałty i Poczdamu gwarantowały Szczecin naszemu krajowi, jednak niewiele później pojawiły się poważne wątpliwości. Churchill i Truman początkowo sądzili, że Stalin zmieni polskie granice i pozwoli jej być suwerennym państwem. Uznawali to nawet za korzystne rozwiązanie – maksymalne skrócenie granicy Polski z Niemcami miało nigdy więcej nie dopuścić do sytuacji z września 1939, gdy siły III Rzeszy uderzyły na Polskę z trzech stron: północy, zachodu i południa. Niestety, rosyjski dyktator miał zupełnie inne ambicje, a przesunięcie Polski na zachód miało odnieść ściśle określony skutek. Po pierwsze, zagarniał on potężne połacie Kresów Wschodnich, które przed wojną należały do Polski. Wysiedlił na zachód ich polską, silnie nacjonalistyczną ludność. Z kolei z terenów przypadłych Polsce na zachodzie usunąć musiano mieszkających tam Niemców, także silnie związanych ze swoją ojczyzną. W ten sposób Stalin upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, likwidując problemy zbyt dużego przywiązania narodowego w tej części Europy. W jego interesie było także jak największe oddalenie Niemiec od Związku Radzieckiego – Stalin po 22 czerwca 1941 r. zaczął otwarcie nienawidzić Niemców i wiedział, że Polska będzie swoistym buforem między ZSRR a państwem niemieckim.

 

Pierwsze miesiące w powojennym Szczecinie wypełnione były niepewnością. Ludzie powoli odbudowywali miasto ze zniszczeń, jednak nie podejmowali żadnych poważniejszych działań, nie wiedząc, czy nie będą musieli przenosić się jeszcze raz. Oficjalne przekazanie Szczecina polskim władzom administracyjnym 5 lipca 1945 r. – tę datę właśnie możemy traktować jako oficjalne potwierdzenie polskości Szczecina. Pierwszym polskim prezydentem został Piotr Zaremba. Nowi szczecinianie zyskali wtedy pewność, że ich miasto nie zostanie już im odebrane na rzecz kogoś innego. Rozpoczął się powolny proces odbudowy zniszczonej w 90% metropolii, która po prawie 1000 lat powróciła do Polski.



Dodaj komentarz






Dodaj

Komentarze

Greif, Dodany: 04.10.2019, 01:27
Nie wiem w którym roku było to pisane, ale spora część tekstu mija się z prawdą... a zwłaszcza niemal cały opis walk na prawobrzeżu, który dość kłuje w oczy ;)

© 2013-2024 PRV.pl
Strona została stworzona kreatorem stron w serwisie PRV.pl